Ampfutboliści wracają do gry! Już w najbliższą niedzielę w Świlczy koło Rzeszowa rozegrany zostanie towarzyski turniej w ramach 32. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Będzie to wstęp do nowego sezonu PZU Amp Futbol Ekstraklasy, w którym zagrają dwie nowe drużyny, w tym zespół z Ukrainy. Pokrowa Lwów pierwsze oficjalne mecze zagra właśnie w Świlczy 28 stycznia.
Ekipa ze Lwowa gościnnie wystąpi w jubileuszowym, dziesiątym sezonie PZU Amp Futbol Ekstraklasy. Zanim do tego dojdzie, zadebiutuje podczas turnieju koło Rzeszowa. – Ukraina jest bardzo istotnym tematem w europejskim ampfutbolu – mówi Mateusz Widłak, prezes Polskiego Związku Amp Futbol, a zarazem prezes europejskiej federacji (EAFF). – Z powodu wojny bardzo wzrosła tam liczba amputacji wśród młodych osób, również cywilów. Od początku inwazji Rosji na Ukrainę, przeprowadzono około 30 tysięcy amputacji. Byliśmy z Mateuszem Chmielem we Lwowie w centrum rehabilitacji i spotkaliśmy tam mnóstwo wysportowanych chłopaków, którzy w ostatnim czasie stracili rękę lub nogę. Od tamtej wizyty mam silne poczucie, że jest duży sens, by tam działać, że jest potrzeba i możliwość pomocy poprzez ampfutbol – tłumaczy Widłak.
Umożliwienie gry zawodnikom Pokrowy w Polsce wymagało jednak dużo wysiłku. – Cały ten proces kosztował bardzo dużo starań wielu osób i środowisk, myślę, że łącznie z prezydentem Wołodymyrem Zełeńskim lub przynajmniej jego bliskim otoczeniem. Większość zespołu Pokrowy cały czas ma status osób aktywnych wojskowo, więc teoretycznie w każdej chwili zawodnicy mogą dostać polecenie wyjazdu na front. Podróże na zawody do Polski oraz powroty do Ukrainy wymagają więc specjalnego zezwolenia najwyższych władz – tłumaczy Mateusz Chmiel, dyrektor ampfutbolowej drużyny Stali Rzeszów, który również był bardzo zaangażowany w powstanie Pokrowy. – Udział tego zespołu w polskich rozgrywkach to dla strony ukraińskiej bardzo duże wydarzenie. Cały kraj za nim stoi – zaznacza Chmiel.
– Pokrowa jest prowadzona przez świetnych ludzi. Spodziewam się, że sportowo może nie być potęgą, bo w 90% składa się z zupełnie nowych zawodników, którzy potrzebują czasu na rozwój, ale myślę, że pod wieloma względami da dobry przykład. Zawodnicy bardzo dużo trenują, jest ich wielu, a organizacyjnie są dobrze przygotowani do sezonu. Obecność Pokrowy w polskiej lidze urozmaici ją, a Ukraińcom pomoże przygotować się do powołania własnej ligi – przewiduje Mateusz Widłak.
Gościnny udział ukraińskiej drużyny nie będzie pierwszym tego typu przypadkiem w historii polskiego ampuftbolu. W 2017 roku w naszej lidze występował już zespół z Niemiec – Anpfiff Hoffenheim, prowadzony przez fundację przy klubie TSG Hoffenheim. Sezon spędzony w Polsce pozwolił Niemcom na skuteczne przygotowanie się do założenia własnych rozgrywek, które obecnie już prężnie funkcjonują. – U nas zobaczyli, jak rozwinięty może być ampfutbol. Na turnieje przyjeżdżali też ludzie z klubu, m.in. szef fundacji, a jednocześnie przyjaciel Dietmara Hoppa, miliardera i właściciela TSG Hoffenheim. Efektem tego była decyzja Hoppa o zainwestowaniu pieniędzy w wieloletni projekt rozwoju ampfutblu w Niemczech. Niemcy podpatrywali jak organizujemy ligę, udzielaliśmy im wskazówek. Teraz z satysfakcją patrzę na ich rozwój i na to, że Niemcy czegoś się od Polaków nauczyli – śmieje się prezes Polskiego Związku Amp Futbol, Mateusz Widłak.
W niedzielę Pokrowa zadebiutuje w turnieju zorganizowanym w ramach 32. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, w czasie którego kibice zgromadzeni w hali Centrum WR Sport w Świlczy będą mogli wziąć również udział w konkursach z nagrodami i licytacjach charytatywnych. – Ideą tego turnieju była chęć zrobienia czegoś dobrego w ramach WOŚP. A że jednocześnie planowaliśmy rozegrać towarzyskie mecze przed startem PZU Amp Futbol Ekstraklasy, to pomyśleliśmy o połączeniu jednego z drugim i zorganizowaniu turnieju – wyjaśnia Mateusz Chmiel, dyrektor drużyny gospodarza turnieju – Stali Rzeszów.
Oprócz gospodarzy i Pokrowy, w zawodach uczestniczyć będą również rewelacja ubiegłego sezonu – Śląsk Wrocław oraz mistrz Polski – Wisła Kraków. Dla „Białej Gwiazdy” będą to pierwsze zawody od czasu listopadowego finału Ligi Mistrzów, w którym po dramatycznym meczu przegrała 2:3 z Şahinbeyem Gaziantep. – Przepracowaliśmy już w zespole temat tego bolesnego meczu. Poukładaliśmy to sobie w głowach. Zresztą, nie mamy już wpływu na to, co się wydarzyło. Liczy się tylko to, co teraz i przed nami – tłumaczy Przemysław Świercz, kapitan Wisły. – Myślę, że listopadowa Liga Mistrzów dała nam poczucie, że możemy walczyć jak równy z równym nawet z tymi osławionymi klubami z Turcji i to poczucie pewności siebie zaowocuje w nadchodzącym sezonie. Już mamy chrapkę na to, żeby w kolejnej edycji Champions League zrewanżować się rywalom i wreszcie zwyciężyć – dodaje Świercz.
Wisła wygrała trzy ostatnie sezony PZU Amp Futbol Ekstraklasy, dwa razy z rzędu dotarła też do finału Ligi Mistrzów. Założenia krakowskiego zespołu na 2024 roku są więc oczywiste: tytuły najlepszej drużyny w Polsce i Europie. Jak jednak utrzymać motywację na stale wysokim poziomie, skoro wiślacy zwycięstwa odnoszą wręcz seryjnie? – Moim sposobem jest rozbijanie głównych celów na kilka mniejszych. Najważniejsze, czyli triumf w PZU Amp Futbol Ekstraklasie i Lidze Mistrzów dzielę na poszczególne turnieje i zwyciężanie w nich. To z kolei jeszcze bardziej rozdrabniam i koncentruję się na każdym kolejnym meczu. Motywacji zresztą nie trzeba zbytnio szukać, bo przecież jeśli decydujesz się na grę w drużynie, to właśnie po to, aby wygrywać – zaznacza obrońca Wisły. Przemysław Świercz dodaje również, że w zespole z Krakowa jest wielu reprezentantów, którzy przygotowują się do mistrzostw Europy, a każdy mecz ligowy będzie również elementem budowania szczytowej formy na turniej we Francji. – A najważniejsze jest to, że gra w Wiśle, również przez pryzmat naszej historii i tytułów, zobowiązuje do tego, by utrzymywać najwyższy poziom i pokazywać siłę. Rywale do meczów z nami przystępują ze zdwojoną motywacją, bo każdy chce utrzeć nosa mistrzowi. Zamierzamy potwierdzić, że zasługujemy na miejsce, w którym jesteśmy – podsumowuje Świercz.
Wisła będzie broniła tytułu mistrza Polski, ale w tym roku będzie miała rekordowo wielu przeciwników. Oprócz wspomnianych Stali Rzeszów, Śląska Wrocław i Pokrowy Lwów, będą to również Podbeskidzie Kuloodporni Bielsko-Biała, Warta Poznań, Legia Warszawa oraz kolejny debiutant, Radomiak Radom. Beniaminek powinien być groźnym przeciwnikiem dla wszystkich rywali. Wprawdzie zespół z Radomia nie odkrył jeszcze wszystkich kart, ale wiadomo, że w jego składzie będą również gracze ze sporym ligowym, a nawet reprezentacyjnym doświadczeniem. Radomiak ogłosił już m.in. pozyskanie Szymona Kiernoza z Legii Warszawa czy Francuza Billy’ego Lunaschiego, którego kibice mogli podziwiać choćby w Krakowie podczas mistrzostw Europy. Pierwszym trenerem zespołu będzie Aleksiej Dubina, były piłkarz m.in. Żalgirisu Wilno czy Radomiaka Radom, z którym występował przed laty w II lidze.
PZU Amp Futbol Ekstraklasa 2024 wystartuje 2-3 marca we Wrocławiu. 11-12 maja gospodarzem ligowego turnieju będzie Stal Rzeszów, a 22-23 czerwca – Radomiak Radom. Po wakacyjnej przerwie rozgrywki wznowią zawody w Krakowie (31 sierpnia-1 września), a następnie drużyny zmierzą się w Bielsku-Białej (28-29 września). 12-13 października zagrają zaś w Poznaniu, a finałowy turniej rozegrany zostanie 26-27 października w Warszawie.