Mariusz Miecznikowski: Nie każdemu dane jest poprowadzić reprezentację w Mistrzostwach Świata czy Lidze Narodów, to zdecydowanie największe wyróżnienie w mojej pracy trenerskiej [WYWIAD]

Reprezentacja Polski w ampfutbolu wrześniowymi meczami towarzyskimi z Ukrainą, a także rozgrywkami Ligi Narodów w tureckim Trabzonie zainauguruje nowe otwarcie ze świeżo wybranym selekcjonerem.

O pierwszych dniach pracy, różnicach między rzemiosłem trenerskim w piłce jedenastoosobowej a w ampfutbolu, założeniach taktycznych i priorytetach, czy niespodziankach na początku nowej drogi, przed zgrupowaniem w Szczyrku, porozmawialiśmy z selekcjonerem reprezentacji Polski – Mariuszem Miecznikowskim. Zapraszamy.

Jak wyglądają pierwsze dni pracy nowego selekcjonera reprezentacji Polski? Podejrzewam że, póki co, próżno szukać wolnego czasu.

Faktycznie czasu jest niewiele, natomiast nie narzekam. Nie ukrywam, że przed otrzymaniem oferty od związku, moja wiedza o ampfutbolu była mocno ograniczona, więc w pierwszej kolejności musiałem poświęcić czas na edukację z wiedzy elementarnej, a dopiero później wchodziłem „głębiej”. Moim pierwszym zadaniem było wytypowanie powołań na wrześniowe zgrupowanie. Tutaj głównie posiłkowałem się meczami PZU Amp Futbol Ekstraklasy i oczywiście spotkaniami reprezentacji Polski z ostatnich miesięcy. Łącznie obejrzałem koło trzydziestu meczów, po czym przystąpiłem już do rozmów ze sztabem, by szczegółowo opracować plan zgrupowania, które przed nami.

Chciałem poznać również perspektywę doświadczonych szkoleniowców Ekstraklasy – chociażby dotyczącą treningu. Cieszę się, że odbyłem te rozmowy, bo z początku zakładałem na przykład, że trening ampfutbolistów różni się od tego, który stosujemy w jedenastoosobowej piłce, ale jak się okazało, nieco się myliłem, gdyż naprawdę wiele aspektów się ze sobą pokrywa.

Biorąc pod lupę dotychczasową karierę trenerską Mariusza Miecznikowskiego  bezsprzecznie na pierwszy plan wysuwa się klasyczna odmiana piłki nożnej. W związku z tym, otrzymując ofertę od związku, nie obawiał się pan skoku na głęboką wodę?

Nie nazwałbym tego uczucia obawą, bardziej ciekawością wynikającą z podjęcia nowego wyzwania. Piłka nożna jest grą, która w każdej odmianie sprowadza się do zbliżonych celów. W każdym rodzaju futbolu występują podobne fazy,  działania, a w efekcie na koniec zawsze najistotniejsze jest strzelenie o jednej bramki więcej od przeciwnika. Pracując przez wiele lat jako szkoleniowiec w piłce jedenastoosobowej czy młodzieżowej, wnikliwe przerobiłem wiele zagadnień, które w tym przypadku się ze sobą pokrywają, wystarczy odpowiednio przełożyć je na inną odmianę dyscypliny – w tym przypadku ampfutbol.

Czymś zupełnie dla mnie nowym określiłbym poziom grupy zawodników, którą będę miał zaszczyt prowadzić. W reprezentacji mamy do czynienia z jednymi z najlepszych w Europie, a nawet na świecie. W III lidze, rzecz jasna, było nieco inaczej, ale koniec końców to wszystko sprowadza się do zarządzania ludźmi, tak jak w piłce jedenastoosobowej. Nie zapominajmy, że i tu i tu jest człowiek.

Z tego co wiem, ostatnio był pan na meczu sparingowym Kuloodpornych ze Stalą. To prawdopodobnie jedna z pierwszych okazji do zetknięcia się z ampfutbolem „na żywo”, więc zapytam o odczucia.

Przede wszystkim uświadomiłem sobie jak twardymi sportowcami są ampfutboliści. Mimo swoich ograniczeń oni nie pękają – nawet w meczu towarzyskim. Zdecydowanie mają mocniejsze samozaparcie i determinację, niż wielu zawodników z piłki jedenastoosobowej. To bardzo mi zaimponowało.

W kontekście szkoleniowców panuje zasada mówiąca że kadrze się nie odmawia. W podjęciu decyzji kierował się pan tą ideą?

Oczywiście, można tak powiedzieć, ale nie było też tak, że tylko tę myśl brałem pod uwagę. Przede wszystkim musiałem poważnie zastanowić się czy przedstawione mi oczekiwania mieszczą się w granicach moich możliwości i czy moja osoba pasuje do tego projektu. Bycie selekcjonerem reprezentacji w jakiejkolwiek dyscyplinie wiąże się z dużą odpowiedzialnością, więc musiałem być w stu procentach przekonany czy temu wyzwaniu podołam.

Co w rozmowach z zarządem ostatecznie przekonało pana, że warto się w ten projekt zaangażować?

Przede wszystkim szeroko przedstawiona mi wizja zarówno rozwoju reprezentacji, samej dyscypliny, jak i mojej osoby. Wstępne negocjacje przebiegały bardzo dobrze, choć przyznam, że do końca łudziłem się czy związek zdecyduje się akurat na mnie. Nie robiłem sobie nadziei, bo kandydatów było jeszcze kilku. Finalnie, czuję wielką dumę, że znalazłem się na tym stanowisku i mogę być częścią tak wspaniałego projektu.

Skąd na początku przygody z ampfutbolem można czerpać wzorce? Interesuje mnie w jaki sposób oswaja się pan z tym tematem od strony chociażby taktycznej, kto na tym etapie przekazuje panu wiedzę teoretyczną?

Tak jak już wspominałem, rozmawiałem z trenerami Ekstraklasy, podpytując szczególnie o kwestię treningu, która z początku najbardziej mnie trapiła. Zastanawiałem się w jaki sposób przełożyć pewne założenia z klasycznej odmiany piłki na ampfutbol, gdzie do dyspozycji mamy mniejszą ilość zawodników i jedną nogę. Usłyszałem, że treningi nie różnią się wprawdzie niczym od tych, które realizowałem jeszcze w Świcie Nowy Dwór, czy akademii Błonianki. Działania i detale – takie jak ruch bez piłki czy podanie – są takie same, jedynie w innym wydaniu technicznym. Doświadczenie, które przez lata zdobywałem będzie w tym przypadku największym podparciem, choć oczywiście nieustannie tej wiedzy poszukuję, nie zamykając się na nowe rozwiązania.

Zostając przy temacie taktyki, filozofii gry, należy podkreślić, że pana poprzednik – Dmytro Kameko wywodził się z Futsalu, więc siłą rzeczy styl gry reprezentacji z pewnością ulegnie pewnej modyfikacji. Ile z tego, co zbudował Kameko będzie chciał pan zachować, a co nowego charakterystycznego dla drużyn prowadzonych przez siebie, wniesie do kadry Mariusz Miecznikowski?

Jeżeli chodzi o mój pomysł taktyczny, to oduczyłem się odgórnego zakładania sobie dokładnej filozofii gry. Nie znaczy to wcale, że takiej nie posiadam, mam swoją koncepcję, ale ona na podstawie obserwacji i analizy musi zostać dostosowana do profilów zawodników, jakimi dysponujemy. Na razie oglądałem jedynie mecze w internecie, nie widziałem tych chłopaków w treningu. W trakcie nadchodzącego zgrupowania poznam zawodników, przyjrzę im się i na tej podstawie będziemy dobierać optymalne rozwiązania, według których ta reprezentacja będzie funkcjonowała.

Zdaję sobie sprawę z faktu, że styl będzie kształtował się wraz z upływem czasu, ale po pierwszych analizach na pewno urodziła się w panu pewna myśl, według której będziecie podążać.

Mówiąc o tych elementach na pewno chciałbym, żebyśmy otwierali grę od tyłu podaniami po ziemi, a później budowali akcje kombinacyjnie, co pozwoli mieć większa kontrolę nad spotkaniem. Oczywiście w swoim wachlarzu będziemy też mieli wykorzystywanie przestrzeni, podania prostopadłe, ale ja też absolutnie nie chcę scharakteryzować tej kadry w jeden określony sposób. Będziemy wykorzystywać wiele wariantów, tak by rywale mieli trudność w rozpracowaniu naszej drużyny. Spróbujemy znajdować słabe punkty przeciwników, które na podstawie analiz będziemy zawodnikom na bieżąco pokazywać, by wykorzystywać swoje atuty, a w tym wysokie umiejętności indywidualne, którymi bezsprzecznie dysponujemy.

Zagłębiając się w tematykę ampfutbolu był pan zaskoczony skalą profesjonalizmu i  potencjału jaki drzemie w tej dyscyplinie, zarówno na podwórku krajowym jak i arenie międzynarodowej?

Jeżeli chodzi o nasz kraj, to mniej więcej śledziłem wyniki i byłem świadomy sukcesów, jakie osiągaliśmy. Na pewno możemy pochwalić się mocną ligą, a co za tym idzie, jakościowymi zawodnikami, choć pole do rozwoju jest jeszcze ogromne. By dorównać takiej Turcji, musimy rozszerzyć wachlarz tej dyscypliny, a jak najbardziej mamy ku temu możliwości. Oczywiście na wszystko potrzeba czasu, ale jestem przekonany, że idziemy w dobrym kierunku.

Chyba najbardziej zaskoczyła mnie medialność wiążąca się z ampfutbolem. Ubierając to w konkretny przykład przyznam, że byłem niemal pewny, że tłem mojej „prezentacji” będzie niewielki, kameralny obiekt a wszystko odbędzie się bez większego rozgłosu. Tymczasem zostałem zaprezentowany na PGE Narodowym, powstał z tego profesjonalny klip, a następnie otrzymałem zaproszenie do Kanału Sportowego. W tym aspekcie skala profesjonalizmu mocno mnie zaskoczyła.

Ostatnie dni pewnie różnią się zatem od tych dotychczasowych, powszednich.

Trochę tak, a… nawet przyznam, że znacznie. Tak jak mówiłem, nie spodziewałem się aż takiego szumu wokół swojej osoby, do którego – nie ukrywam – przyzwyczajony nie jestem, stąd zdecydowanie wolę skupić się na pracy. Oczywiście cieszę się, że takie „wydarzenie” budzi zainteresowanie, ale najlepiej czuję się na boisku, wśród zawodników, więc ku temu też zwracam swoją koncentrację.

Po pierwszych analizach i kalkulacjach jaką diagnozę postawi pan w kontekście tego, w jakim miejscu obecnie znajduje się reprezentacja Polski w ampfutbolu?

Póki co, z pewnością trudno wypowiedzieć mi się merytorycznie o konkretnych problemach, z jakimi się zmagamy. Potrzebuję do tego czasu, kilkunastu treningów i przynajmniej kilku meczów. Na podstawie ostatnich spotkań reprezentacji, które dokładnie przeanalizowałem, na pewno pewne drobnostki rzucają się w oczy, ale to kwestia bardziej poruszania się na boisku, czy umiejętności indywidualnych zawodników, z których będziemy chcieli wycisnąć jak najwięcej – tutaj pole do rozwoju jest bardzo szerokie.

Przed laty był pan asystentem Marka Papszuna i Przemysława Cecherza, w roli pierwszego szkoleniowca wraz ze Świtem Nowy Dwór wyrzuciliście z Pucharu Polski – walczącą na tamten czas o grę w Europie – Lechię Gdańsk, by następnie otrzeć się o ćwierćfinał turnieju tysiąca drużyn. Zajęcie posady selekcjonera ampfutbolowej reprezentacji Polski to i tak największa nobilitacja w pańskiej karierze?

Bez dwóch zdań. To dla mnie wielka duma móc prowadzić ścisłą grupę najlepszych zawodników w kraju, reprezentację, którą zna cała Polska. Poza tym: Mistrzostwa Świata, Liga Narodów, Mistrzostwa Europy, to turnieje, na których nie każdemu dane jest poprowadzić zespół – tym bardziej pracując na poziomie III ligi.

W oficjalnym komunikacie to nie padło, dopiero później poznaliśmy dokładny kształt sztabu reprezentacji Mariusza Miecznikowskiego, w którym da się zauważyć kilka nowych twarzy.

Może zanim o nowych, warto powiedzieć kto został, bo oczywiście, wraz z moim przyjściem, nie wszystko uległo zmianie. Współpracę z reprezentacją będzie kontynuował trener bramkarzy – Bartek Nawrat, który posiada nieprzeciętny bagaż doświadczenia wyniesionego z Futsalu i potrafi umiejętnie przełożyć go na pracę z bramkarzami. Norbert Bradel (trener mentalny) i Jacek Kwapisz (fizjoterapeuta) również zostają.

Mówiąc o nieznanych dotychczas twarzach, zacznę od Jakuba Dzido – mojego asystenta, z którym współpracuję w akademii Błonianki Błonie. Kuba kapitalnie odnajduje się w metodzie szkolenia „imopeksis”, którą uważam za kluczową w kształtowaniu umiejętności indywidualnych, na co będziemy kłaść nacisk. Doprecyzowując, będzie zajmował się diagnozowaniem i analizą umiejętności indywidualnych, a następnie podnoszeniem ich na jeszcze wyższy poziom.

Poza Kubą, dołącza do nas trener przygotowania motorycznego – Adam Mazurkiewicz, a także trener analityk oraz kierownik – Mateusz Zawadzki.

Rozumiem, że miejsce w sztabie dla Jakuba, to stricte pana życzenie?

Tak, uważam że taka osoba jest tej kadrze potrzebna. Choć przyznam, że kiedyś sam dziwiłem się, że ekstraklasowi trenerzy zatrudniają fachowców zajmujących się tego rodzaju detalami, mając do dyspozycji najlepszych zawodników na rynku krajowym. Chociażby trener Marek Papszun, z którym cały czas pozostaję w kontakcie, ma w sztabie ekspertów w tej dziedzinie. Służy to temu, by nieustannie korygować, poprawiać deficyty zawodników. Poznałem mocne strony Jakuba i jestem przekonany, że wniesie wartość dodaną do tego zespołu.

Ile ma pan z Marka Papszuna?

Pewnie niewiele, ale był i dalej jest dla mnie inspiracją w wielu kwestiach związanych z szeroko pojętym prowadzeniem drużyny piłkarskiej. Z pewnością wielu rzeczy się od niego nauczyłem. Chociażby analitycznego podejścia do rozwoju drużyny, tego co wpływa na to, jakimi środkami się go osiąga. Kilka razy byłem też na stażu w Rakowie, ale nie zdefiniuję siebie jako trenerskiej kopii Marka Papszuna, daleko mi do tego.

W pracy selekcjonera reprezentacji, tak samo jak przygotowanie taktyczne, merytoryczne, ważne są umiejętności „miękkie”. Czuje się pan mocny w trudnych niekiedy rozmowach z zawodnikami?

Przede wszystkim liczy się dla mnie zdanie zawodników, nie lubię twardo narzucać pewnych zasad czy założeń, które sobie wymyśliłem. Najpierw zawsze chcę poznać ich perspektywę i dopiero dopasowywać pewien pomysł pod profil jaki sobą reprezentują.

Tak samo jest ze sferą mentalną. Za każdym ciągnie się inna historia, każdy ma inne problemy, warto więc znaleźć wspólny język. To później zawsze pozytywnie odbija się na współpracy, a w szczególności jej efektach.

W wywiadzie dla TVP Sport opowiadał pan o łączeniu pracy w Świcie z prowadzeniem lekcji wychowania fizycznego w szkole. Nowa rola coś w tym aspekcie zmienia?

Przypominając sobie mój okres pracy w Świcie, nie sądzę, że zrezygnuję z tej ścieżki zawodowej. Jeszcze za czasów pracy w klubie, prowadziłem pięć treningów tygodniowo, w weekend graliśmy mecz, który niekiedy wiązał się z długimi, kilkugodzinnymi wyjazdami, a w niedzielę często odbywał się jeszcze trening regeneracyjny. Do tego dochodziły analizy, zarządzanie większą grupą, a jednak cały czas byłem w stanie wykonywać obowiązki nauczyciela.

Praca selekcjonera poza zgrupowaniami głównie będzie skupiała się na obserwacji turniejów ligowych, które odbywają się w wybrane weekendy. Czas, który będę miał po pracy w szkole i akademii będę poświęcał na analizy, rozmowy ze sztabem czy pewne przemyślenia – to kwestia odpowiedniej organizacji. Rzemiosło selekcjonerskie wśród wielu plusów ma też ten, że to dość swobodny model pracy – inny, niż w klubie.

Dobijając do brzegu naszej rozmowy, zapytam o nadrzędną ideę, którą chce pan nieść, sprawując funkcję selekcjonera reprezentacji Polski w ampfutbolu.

W szczególności pomoc w rozwoju reprezentacji, ale i samej dyscypliny na arenie krajowej, poprzez chociażby stałą współpracę z klubami oraz trenerami. Mimo, że kilku ciekawych zawodników młodego pokolenia puka do drzwi kadry, to jednak możliwości selekcyjne nie są aż tak szerokie, jak na przykład w Turcji na której przecież chcemy się wzorować. Będziemy robić wszystko, by poprawić funkcjonowanie tej dyscypliny na każdej płaszczyźnie. Rozwój, rozwój i jeszcze raz rozwój!

Rozmawiał: Szymon Gawrycki Tkacz