Od kilkunastu osób biegających po wyłożonej klepką sali gimnastycznej po ligę z wielkimi klubami, nagradzane przez UEFA projekty dziecięce, wspieraną przez Roberta Lewandowskiego reprezentację Polski oraz medal zorganizowanych w Polsce i śledzonych przez setki tysięcy kibiców Mistrzostw Europy. Historia ampfutbolu w naszym kraju ma już 10 lat i jest tak niesamowita, jak idea gry w piłkę nożną osób bez nogi.
Gdyby nie chłodny październikowy weekend w 2011 roku nie byłoby wielkiego sukcesu niedawnych mistrzostw Europy w Krakowie, w których Polacy zdobyli brązowy medal, a cały turniej odbił się głośnym echem w ogólnoeuropejskich mediach. To właśnie 10 lat temu na klepce jednej z warszawskich hal, wśród zawodników ubranych w dżinsy czy buty do chodzenia po rafach koralowych, narodził się polski ampfutbol.
– To było jak w starym kinie – śmieje się Marek Dragosz, selekcjoner reprezentacji Polski, który jest w zespole od pierwszego treningu, właśnie 10 lat temu. – Każdy przyszedł w innym stroju, jeden miał buty do chodzenia po rafach koralowych, drugi był w plażowych spodniach, trzeci w dżinsach. Jeden z zawodników przywiózł piłki, bo nawet ich nie mieliśmy. – wspomina Dragosz, którego na trening zaprosił Mateusz Widłak, obecny prezes Polskiego Związku Amp Futbol i twórca dyscypliny w Polsce.
Widłak zetknął się z ampfutbolem na studiach. W ramach zajęć obejrzał film o piłce nożnej w Brazylii, w którym pojawił się wątek futbolu dla osób po amputacjach. – Pisałem wtedy w jednym z portali i chciałem stworzyć tekst o ampfutbolu (chociaż tę nazwę wymyśliliśmy dopiero później). Szukałem więc informacji o dyscyplinie i okazało się, że w Anglii czy Rosji uprawiana jest od kilkudziesięciu lat, a w Polsce nikt o niej nie słyszał. Nie mogłem uwierzyć w taki stan rzeczy, ale kiedy to się potwierdziło, pojawiła się idea na zmianę. – wspomina Widłak.
25-letni wówczas student postanowił zorganizować pierwszy trening ampfutbolu w Polsce. Z wyprodukowanymi przez siebie plakatami odwiedzał szpitale i punkty protetyczne. Stworzył też stronę internetową, a do poszukiwania zawodników wykorzystywał również fora internetowe dla osób po amputacjach i osób z niepełnosprawnościami. Na jeden z takich wpisów natknął się Bartosz Skrzypek, który w wyniku choroby nowotworowej stracił w dzieciństwie nogę. – Dużo wcześniej szukałem już informacji o piłce dla osób po amputacji, widziałem, że na świecie ona istnieje, ale u nas nic się w tej kwestii nie dzieje. Dlatego tak bardzo ucieszyłem się, gdy znalazłem ogłoszenie Mateusza – wspomina Skrzypek, który przez wiele lat był obrońcą reprezentacji Polski, zajął z nią czwarte miejsce w mistrzostwach świata, a obecnie jest kapitanem ampfutbolowej Warty Poznań.
Kiedy takich osób, jak Skrzypek było już kilkanaście, Widłak postanowił zorganizować pierwszy trening. Trenera znalazł w internecie i był to właśnie Marek Dragosz, który jest z drużyną do dzisiaj, już jako selekcjoner reprezentacji Polski. Pierwszy trening odbył się on na klepce w hali OSiR Polna w Warszawa w październiku 2011 roku. – O jakimkolwiek sprzęcie czy strojach nie było mowy, piłki przywiózł Marcin Guszkiewicz, późniejsza podpora reprezentacji i Wisły Kraków. Emocje tego dnia były olbrzymie, bo nie wiedziałem czego się spodziewać – opowiada Mateusz Widłak. – Bardzo ucieszyło mnie, że zawodnicy nie mogli doczekać się treningu. Nastawiałem się, że trzeba będzie uczyć ich biegania o kulach, kopania piłki, całkowitych podstaw. Pamiętam swój szok, gdy wzięli piłkę i po prostu zaczęli grać – dodaje. Wśród tych kilkunastu zawodników byli późniejsi wielokrotni reprezentanci Polski, tacy jak Mateusz Kabała, Arek Werner, czy właśnie Guszkiewicz oraz Skrzypek.
– Minęło 10 lat, a pamiętam ten trening, jakby odbył się tydzień temu. To było spełnienie moich marzeń, wspomnienie tego dnia zostanie ze mną na długie lata. Cieszyłem się na trening jak dziecko, które jedzie na wakacje i kilka dni wcześniej nie może spać z podekscytowania – uśmiecha się Skrzypek, który na pierwszych zajęciach zrobił największe wrażenie pod względem sportowym. – Poziom był niezły, biorąc pod uwagę, że to sam początek, ale wiele zależało od tego, kto, kiedy stracił nogę. Ja wówczas już 12 lat biegałem o kulach, na podwórku grałem w piłkę z pełnosprawnymi chłopakami, więc dla mnie ampfutbol nie był dużym przeskokiem. Chłopakom, którzy byli niedługo po amputacji albo całe życie chodzili w protezie, było trudniej – wyjaśnia Skrzypek.
Oprócz poziomu sportowego, imponujące była również atmosfera w rodzącym się zespole. Trener Dragosz nigdy nie pracował z osobami z niepełnosprawnościami, miał więc obawy jak mówić, by ich nie urazić. – Po dwudziestu minutach treningu doszedłem do wniosku, że te obawy najlepiej wyrzucić do kosza. Poziom dystansu i żartów z samych siebie był świetny, naprawdę. Pamiętam, jak pokazywałem ćwiczenie. Ustawiłem się do nich tyłem i imitowałem ruch o kulach. Wyglądało to niezgrabnie, przyznaję. Odwracam się, a oni poskładani ze śmiechu. „Możesz to pokazać jeszcze raz?” – prosili rozradowani – wspominał selekcjoner w książce „Amp Futbol. Jedną nogą w finale”.
Zgodnie z sugestiami z zagranicznych federacji Widłak i Dragosz planowali zorganizować kolejne treningi po 2-3 miesiącach. Tymczasem okazało się, że zawodnicy, mimo że zjechali się z całej Polski, chcieli trenować znowu już w kolejny weekend. Finalnie stanęło na organizowanych raz w miesiącu zgrupowaniach otwartych dla wszystkich chętnych.
Na drugim takim zgrupowaniu pojawiło się wielu zawodników, którzy do dzisiaj stanowią o sile reprezentacji. Był wśród nich Przemek Świercz, dzisiejszy kapitan kadry, Jakub Popławski, bramkarz i kapitan Legii Warszawa, czy Bartek „Messi” Łastowski późniejszy król strzelców mistrzostw Europy i zdobywca ponad 100 goli dla biało-czerwonych. – Miałem wtedy 14 lat, więc na pierwszy trening pojechałem z tatą. Byłem bardzo zestresowany i nieśmiały. – wspomina Łastowski, którego „ampfutbolowym Messim” ochrzcili sami Argentyńczycy. – Dostaliśmy takie czerwone stroje, które wyglądały na nas jak worki. Mam tą koszulkę do dzisiaj. Teraz organizacyjnie wygląda to już trochę inaczej – dodaje ze śmiechem.
– Już wtedy było widać, że jesteśmy świadkami narodzin czegoś bardzo niezwykłego. – wspomina drugi trener kadry Grzegorz Skrzeczek, który jako były piłkarz i protetyk-fizjoterapeuta pomógł w opracowaniu podstaw treningowych. – Z każdą minutą byłem coraz bardziej zdumiony z jakim piłkarskim potencjałem mamy do czynienia. W powietrzu unosiła się woń miłości do futbolu, a w zasadzie ampfutbolu. Gdzieś między treningami przeleciała mi wówczas w głowie myśl, jakby było pięknie, godnie reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej z orzełkiem na piersi.
Tak też się stało, a od tamtych treningów mija właśnie 10 lat. – Nie zakładałem wówczas niczego. Po prostu chciałem zorganizować pierwsze zajęcia i robić tyle, na ile będzie zapotrzebowanie. Rozwój ampfutbolu od tego czasu przerósł moje oczekiwania – nie kryje Mateusz Widłak, a Bartosz Skrzypek dodaje – Będąc wtedy w Warszawie nie myślałem o ampfutbolu w kategoriach reprezentacji czy ligi, a teraz to mamy. Na pewno jestem bardzo dumny, bo w pewnej części, tak jak inni zawodnicy którzy przez te 10 lat trenowali z nami, współtworzyłem tę dyscyplinę. Popatrzmy, jak wygląda obecnie. Organizacja turniejów, ligi, czy kadry to pełen profesjonalizm, mecze pokazują telewizje, na trybunach siada mnóstwo ludzi – wylicza.
Od 10 lat w ampfutbolu zmieniło się niemal wszystko. Kilka miesięcy po pierwszych treningach Polacy zadebiutowali na turnieju w Anglii i dzięki dobrej grze, jako drużyna rezerwowa zostali zaproszeni na mistrzostwa świata. Dzisiaj ampfutbolowa reprezentacja Polski ma za sobą aż trzy mundiale, w których dotarła do półfinału i ćwierćfinału, dwa turnieje mistrzostw Europy, w których zdobyła brązowe medale oraz dziesiątki innych turniejów i meczów. Mecze kadry na stadionach oglądają tysiące kibiców, a transmisje pokazywane w ogólnopolskiej telewizji śledzą setki tysięcy. Organizowane w Polsce turnieje należą do najbardziej prestiżowych na świecie, a ostatnie mistrzostwa Europy w Krakowie okrzyknięte zostały najlepszą ampfutbolową imprezą w historii. W Polsce istnieje też liga – PZU Amp Futbol Ekstraklasa, w której rywalizują takie marki jak Wisła Kraków, Legia Warszawa, Widzew Łódź, Podbeskidzie Kuloodporni Bielsko-Biała, czy Warta Poznań, a zwycięzca rozgrywek rywalizuje w ampfutbolowej Lidze Mistrzów. Projekty dziecięce organizowane przez Amp Futbol Polska, w tym ogólnopolski program dla młodych zawodników Junior Amp Futbol, nagradzane są między innymi przez UEFA oraz przenoszone do innych krajów. Ampfutbolistów aktywnie wspierają również PZPN oraz znani piłkarze Kamil Grosicki, Robert Lewandowski czy Łukasz Fabiański. Polska jest też jednym z liderów ampfutbolu na świecie i przy współpracy z UEFA pomaga rozwijać dyscyplinę w wielu nowych krajach.
– Historia naszej dyscypliny, podobnie jak historie samych zawodników, pokazuje że niemożliwe nie istnieje i że warto dać z siebie wszystko i przezwyciężać trudności, żeby zrobić coś pozytywnego. Dziękuję wszystkim, którzy byli z nami przez te 10 lat! – kończy prezes Polskiego Związku Amp Futbol.